czwartek, 23 października 2008

Jamal live.






No pewnie, że byliśmy. :) Wszyscy na zdjęciach. A teraz do rzeczy. Zdążyłem przesłuchać nową płytę przed koncertem. I owszem, siadła mi. Jankowi też, bo widzę bo opisie na gg. ;) Jest więcej elektroniki, jest nieco bardziej dynamicznie, niż na "Rewolucjach", jest Frenchman. I jest fajnie. A ponieważ tym, co tygrysy lubią najbardziej, są żywe instrumenty, przeto na koncert pobiegliśmy z radością.

Sądzę, że zawiedzionych nie ma. Był ogień, może nieco za dużo basu, ale czad proprcjonalny do wagi Mioda i Frenchmana. ;) Solidny kawał dobrego grania, głównie z nowego albumu, z efektownym, ultradynamicznym "1...2..." na finał. Finał, przy którym włosy stawały dęba tu i ówdzie, a szplatki same wyłaziły z szułów. :D
Na deser dwa bisy i "Cyganeczka Zosia" z akompaniamentem gitary. Podobno gruby zakład. :)

Pyrsk ludkowie, Elien

Uzupełnienie: zdjęcia dzięki uprzejmości Kapuścioka i Bizona. Pozdro600.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

E tam, lepszy był Syntetic :D

PHFNG pisze...

Na koncercie Miszcza byliśmy wespół dwa razy i wierz mi, że poszedłbym po raz trzeci i czwarty. Świat po tym nie jest już taki sam. :D