środa, 15 października 2008

Bezradni.


Tego, że mecz będzie słabszy, niż sobotni, się spodziewałem. Więcej, gotów byłem postawić na wymęczony remis - wiadomo, lata doświadczeń. I generalnie taki wynik by mnie nie zdziwił, chociaż oczywiście 6 pkt. to o niebo lepiej niż 4, a kolejny triumf tylko umocniłby drużynę. Ale po tym co zobaczyłem w końcówce na usta cisną się dwa pytania.

1. Gdzie, do &#*$% nędzy, był Borubar?
2. Gdzie, do &#*$% nędzy, była defensywa?

Istnieje na ten temat szereg hipotez. Być może byli już dawno pod prysznicem. A być może zlekceważyli rywala (czego zawodowcom robić nie wolno)? A może Borubar znów heroicznie bronił Polaków w Glasgow, albo dzielnie stawiał czoła poczwórnemu cheeseburgerowi w pobliskim fast foodzie...?
I jakoś nie mogę sobie darować, żeby nie przypomnieć mu meczu z Kolumbią - tak, tak, ja znowu o tej wypowiedzi o wiosce, jaką rzekomo zrobiliśmy. ;) Jeśli natomiast ktoś tu ostatnio zrobił wiochę, to był to śpiący Królewicz z Celticu. Zatem w rywalizacji o największą lipę stan meczu Kibice - Artur Boruc 1-1.
Pyrsk ludkowie, Elien.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

To co się stało w zasadzie wywołało mój śmiech, tylko że stłumiłem go zanim zdołał się wydobyć, bo wiedziałem że to co się stało było żałosne. I bolesne. Pierwsza bramka była kartoflem depczącym po piętach lobowi, którego doświadczył Kuszczak. Druga już tylko jego konsekwencją.

Dlatego uważam, że mecz na spółkę zepsuli nam Borubar i Dudka (bo to chyba on zamarkował ten wykop). Pomijając fakt, że gdybyśmy strzelili wcześniej nie musielibyśmy się tym martwić.