wtorek, 13 października 2009

Miara skurwysyństwa


I w tytule nie chodzi o PZPN. Co prawda nowy rzecznik opowiada duby smalone, biletów na Słowację ludzie nie chcą nawet za darmo i w ogóle John Cleese et consortes chcą PZPN-owi oddać palmę pierwszeństwa w kategorii "absurd nad absurdem i absurdem pogania", to jednak dziś o czymś innym.
Przeczytałem dziś bowiem coś takiego:

Gorzowscy siatkarze grali w sobotę w Szczecinie z Morzem Bałtyk. Na inaugurację ligi pojechała za nimi dziesięcioosobowa grupka młodych kibiców (były w niej trzy dziewczęta).
W przerwie między drugim a trzecim setem do hali wtargnęło kilkunastu zadymiarzy sympatyzujących z piłkarską Pogonią Szczecin. Gorzowskim fanom zabrali koszulki w barwach klubowych (podobnie jak kibice GKP, kultywują historyczną nazwę i dopingują Stilon) i pobili. W czasie wizyty kiboli Pogoni z hali "znikła" ochrona. Jak to możliwe, że grupa bandytów weszła do sektora gości i z łupem opuściła halę przez nikogo nie niepokojona? - Zgubiła nas rutyna, na meczach siatkówki jest spokojnie - tłumaczy się Bronisław Goliński, szef firmy ochroniarskiej Alkon ze Szczecina, która dbała o porządek w czasie sobotniego meczu. Opowiada, że wystawił pięciu pracowników. Ale nie mogli być... we wszystkich miejscach naraz. - Interwencja mogła być taka, a nie inna. Musimy pilnować wejść na parkiet, dostępu do szatni czy też drzwi wejściowych. Moi ludzie próbowali przy wyjściu zatrzymać grupę zadymiarzy, ale ci "po nich się przeszli" - opowiada szef ochroniarzy. Goliński sugeruje, że małe zapotrzebowanie na ochronę złożył klub. Bo nie wiedział, że przyjadą kibice gości (choć gorzowski klub o tym informował). Po rozpoczęciu meczu nie wiedzieliście, że są goście? - pytamy. - Tak. Ale było nas za mało - odpowiada Goliński. Głośno myśli: - A może to i dobrze, że ochroniarze nie zaczepili intruzów, bo ich interwencja mogłaby się zakończyć jatką. Nie mogliśmy też zamknąć drzwi do hali, bo przez jedno wejście można się dostać na mecz siatkarzy i basen kryty - tłumaczy. Szef firmy Alkon przyznaje, że wszyscy pracownicy mieli specjalny certyfikat, który upoważnia do pracy w ochronie podczas imprez masowych. Tłumaczy, że nie mieli licencji, bo na meczu przebywali w charakterze służb informacyjnych. - Taką możliwość ma dawać nowa ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych. Ale nie ma jeszcze stosownego rozporządzenia Rady Ministrów. Jedyną taką służbą wedle ustawy jest spiker. Pytam się: kto przeszkolił służby informacyjne, skoro nie wiadomo jeszcze kto ma to robić? Obecnie sytuacja jest taka, że porządku na każdym tego typu wydarzeniu musi pilnować minimum 10 osób. Ale muszą to być pracownicy z licencją ochrony - podkreśla Andrzej Drzewiński, który pełni funkcję kierownika ds. bezpieczeństwa na meczach piłkarskich i siatkarskich w Gorzowie. Zdaniem Drzewińskiego, impreza nie była prawidłowo zabezpieczona. Działacze klubu ze Szczecina są wzburzeni. - Gdy do hali wbiegli intruzi w kapturach, przy kibicach z Gorzowa nie było żadnego ochroniarza. Szukam ich w hali, biegnę, pytam: Gdzie wy panowie poszliście?! Tłumaczyli się później, że wyszli na papierosa. Bo kierowali się swoim doświadczeniem. Nie rozumiem tego, płacimy im za pilnowanie porządku w hali, a nie za wypalenie paczki papierosów w czasie meczu - mówi "Gazecie" kierownik klubu Morze Bałtyk Szczecin Janusz Kamiński. Rozważa rezygnację ze współpracy z firmą ochroniarską. - Gdy dostaniemy karę od siatkarskiego związku, będziemy chcieli, aby zapłaciła za nią firma Alkon. To ona nie dopilnowała porządku - podkreśla Kamiński. Sprawą zajęła się już szczecińska policja. Osoby pokrzywdzone nie złożyły zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Ale wszczęliśmy postępowanie z urzędu, po zgłoszeniu od ochrony i na podstawie materiału telewizyjnego. Sprawdzamy dwa wątki. Oprócz samego pobicia kibiców, badamy także podejście organizatora, czy nie było jakichś niedociągnięć - mówi Alicja Śledziona z zespołu prasowego zachodniopomorskiej policji. - Z drugiej strony nie rozumiemy, dlaczego kibice nie chcieli składać zeznań - dodaje Śledziona. - Wiedzieliśmy, że na meczu są kamery telewizyjne i wszystko będzie widać. Nie chcieliśmy mieć z tą sprawą nic wspólnego, tylko spokojnie wrócić do Gorzowa - tłumaczy nam jeden z kibiców (nie chce nazwiska w gazecie). Władze Morza Bałtyk zapowiadają, że przyjadą na rewanżowy mecz do Gorzowa i osobiście przeproszą fanów, którzy identyfikują się z siatkarskim klubem. - Tu nie ma odpowiedniej miary dla przeprosin. Chcemy uszyć koszulki i w geście przyjaźni przekazać je kibicom. Nie identyfikujemy i nigdy nie będziemy identyfikować się z tą grupą, który pobiła gorzowian. U nas jest publiczność teatralna, nigdy nie było nawet najmniejszego problemu. Jestem zażenowany, od dwóch dni nie śpię. Mam nadzieję, że nasz incydent będzie jedynym. Siatkówka to sport dla kulturalnych ludzi, a nie zadymiarzy - kończy szef szczecińskiego klubu. (źródło GW)

Tiaaa, ochrona za pomocą klasycznej spychologii obciąża klub, klub nie zauważył, że zatrudnieni za pół darmo ochroniarze w 3/4 są na rencie, dorabiają by z głodu nie paść i nie mają ręki, ani nogi (a większość przykrótkie i świecące z wytarcia spodnie, i niedowagę), zaś policja jest ogromnie zdziwiona, że pobici nie składają zeznań (dziwne, prawda? zwłaszcza u nas). Jestem wzruszony. Kibice Stilonu zapewne też będą i odpowiednio to podsumują.

Brak komentarzy: