niedziela, 1 lutego 2009

Brąz!


"Nic dwa razy się nie zdarza..." - śpiewała Kora. Czyżby? :) Co prawda początek był niemrawy, a potem w trakcie meczu sytuacja wyglądała różnie (miałem wrażenie, że przyjdzie mi sięgnąć po ciśnieniomierz) - od strat do znaczącej przewagi, od okropnego pudła Bieleckiego do jego żelaznej konsekwencji w przypominaniu Hvidtowi, że praca bramkarza to ciężki kawałek chleba, to jednak końcowy rezultat jest dokładnie taki sam - zwycięstwo i chwała Wenciakom. Przyznaję, że zwłaszcza zdobycz punktowa smakuje wyjątkowo.

BTW - wiecie już zapewne, że powstała nowa jednostka czasu - 1 wenta. :)

TVP tym razem pokazała hymny, a po zakończeniu zamiast reklam zobaczyliśmy długo cieszących się Polaków. Niestety, potem do boju posłano dziennikarza, którego ilość lapsusów i wpadek mogła się równać tylko z kompromitacją z roku 2001 i pamiętną szopką na cześć Adama Małysza, urządzoną w Wiśle. Na szczęście Karol Bielecki wykazał się trzeźwością umysłu i nie dał się porwać tej specyficznej kreatywności... ;)

Acha. I nie dajcie sobie wmówić, że to (z całym szacunkiem dla osiągnięć tej drużyny) pierwszy polski zespół, który dwa razy z rzędu na imprezie rangi mistrzowskiej zdobył medal. Wcześniej dokonali tego nasi laskarze i to niedawno. Myślę, że to akurat dobry moment, żeby oddać chwałę temu dość niszowemu sportowi.

Pyrsk ludkowie,
Elien.

Brak komentarzy: