środa, 23 lipca 2008

Burdel albo żaaaaaal.pl

Jeśli tak zaczyna się jakiekolwiek zdanie, to niewątpliwie rzecz będzie o polskiej piłce. Eneka ma ten problem z głowy, bo po prostu dla niego ta kategoria nie istnieje. Anyway - u mnie póki co budzi to żywe emocje, ale wzorem niektórych chyba niebawem zbojkotuję rozgrywki OE, czy jak tam nazwiemy tę nieboszczkę po niegdysiejszych triumfach rodzimego futbolu. Rozgrywki, dobre sobie...
Tymczasem jest 23 dzień lipca roku Pańskiego 2008. Za dwa dni ma ruszyć I kolejka ekstraklasy. A w naszym wesołym burdelu nadal 23 instancje odwoławcze uwzględniają wnioski kilkunastu (niewinnych, a jakże!) klubów o, odpowiednio: uniewinnienie siebie, ukaranie innych, oczyszczenie dobrego imienia (o, ten argument jest zacny i szlachetny), degradację, awans, anulowanie kary ujemnych punktów, niższą inflację w Zimabwe, ponowne lądowanie na Księżycu i Bóg (sorry za używanie imienia nadaremnie) wie co jeszcze... Uszu moich nieskalanych nie uradowały jeszcze kolejne miękkie jak aksamit słowa rzecznika PZPN, ani nie dane mi było usłyszeć uzasadnień z innych skarbnic wiedzy wszelakiej. Czekam więc, czekanie umilając sobie hiphopowymi klasykami (wszystkim dziękuję za podsyłanie co większych kozaków) i zbieram na teraputę - po następnych decyzjach mogę długo nie dojść do siebie.
PS. 1 I tylko jedno jest pewne. Znów na każdym ze stadionów usłyszymy radosną pieśń wszystkich polskich kibiców, pieśń powodującą drżenie serc i łzy w oczach, a wyśpiewaną jakże piękną starpolszczyzną - "PZPN, PZPN, jeb.ć, jeb.ć PZPN". W końcu tradycji musi stać się zadość.
PS. 2 Obawiam się decyzji, które ostatecznie będą krzywdzące dla śląskich klubów. Przy okazji Śląska - ciekawa teoria w tej kwestii tutaj.

Brak komentarzy: