Uczestniczyłem kiedyś w badaniu jakiejś agencji marketingowej, która miała wprowadzać na rynek nowe piwo. W jednym z pytań prowadzący pytał kiedy, mając odpowiednią ilość gotówki, sięgnąłbym po nowy, nieznany napój na chmielu właśnie. Raczej rzadko i po dokładnej analizie, jeśli o mnie chodzi. ;) Podobnie jest z płytami. Oglądam, sprawdzam, odsłuchuję, a ostatecznie i tak częściej sięgam po produkt z marką.
Ta reguła została potwierdzona przy najnowszym wydawnictwie Eldoki. Z przyjemnością zanurzam się w świat produkcji Returnersów i poddaję nienachalnej erudycji Leszka, mimo iż nie ma tu wielkich przełomów. Trochę emocji, w barwach które znamy z poprzednich jego produkcji (Dlaczego siedzisz do północy, Tańczę z Nią, Pożycz mi płuca i oparty na ciekawym patencie Pamiętniku), ale również rozliczenie z mediami (Relacje), które można streścić jednym wersem "...dla nich rap to L.U.C. w srebrnych spodniach." Tutaj moje osobiste ukłony dla przeróżnych stacji, z radiową Trójką na czele, niestety. :] Płytę otwiera Jam, od którego przechodzi dreszcz. Dla mnie największy wejściowy rozpierdalacz od czasu PiHowego Wiesz kto ma ogień? Pamiętacie? "...piętnaście sekund przed końcem będziesz wpierdalał valium." :)
I na koniec numer, który jest wizytówką albumu - Puszczam z dymem. Enjoy.
I na koniec numer, który jest wizytówką albumu - Puszczam z dymem. Enjoy.
Rzekłem,
Elien.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz