piątek, 25 lutego 2011

Raperki.


Kto czytuje Wysokie Obcasy (ewentualnie zagląda na rap-pudla) ten z pewnością natknął się na reportaż pod tytułem jak w temacie (chłopaki na rap kudłaczu mają jakąś obsesję ma jednej z polskich reprezentantek sceny). Ciekawa to rzecz, bo autorki tegoż materiału swoją uwagę zwróciły na Wdowę, Monę, Gabi i Zapałkę, w związku z tym nie wiem jakiego klucza użyto. "Po co" to jest jasne, wszak WO to z definicji wydawnictwo skierowane do pań (tutaj z kolei cała redakcja Gazety Wyborczej cechuje się obsesją na punkcie równouprawnienia i dyskryminacji związków jednopłciowych; nielitościwie dorzucam zdjęcie Piotra Pacewicza przebranego za niewiadomoco).
Nie ma żadnego wstępu, tak jak otwieramy stronę od razu wpadamy na to, co do powiedzenia mają kolejne bohaterki. Wszystko okraszone fragmentami tekstów, a nad całością unosi się dyskretny urok sugestii, że polska dziewczyna potrafi. A rozbieżność mamy tutaj taką, że ho ho... Inna sprawa, że między Bugiem a Odrą ze świecą szukać panny, która robiłaby wrażenie popisami na mikrofonie. Całość do przeczytania w tym miejscu. 
Uwaga klasa, pracujemy samodzielnie i wyciągamy wnioski. ;)

Pyrsk ludkowie, 

Elien.

niedziela, 20 lutego 2011

Termanology LIVE in The Fresh WWA 18.02.2011





Jak tylko Bizon wspomniał mi 2 tygodnie temu, że Terma i Statik Selektah przyjeżdżają do WWA, od razu wiedziałem, że musimy tam być. 4 chopa do mojej fury,  Tyskie baterie na drogę i jazda! Planowaliśmy jechać 3 godziny, niestety w Piotrkowie Trybunalskim zamiast skręcić w prawo, pojechałem prosto, czyli na Łódź...:))) No i zamiast być o 20, byliśmy o 22 i resztę drogi sraliśmy w bady, że nie zdążymy na gwiazdę wieczoru, hehe. Po długich poszukiwaniach klubu, w końcu odetchnęliśmy z ulgą - zdązyliśmy! Właśnie grał Tetris, więc już na pełnym czilaucie mogliśmy z napojami rozwalić się na sofie i obcinać warszawskie foczki :) Sam klub nie zrobił na nas wrażenia, coś a'la katowickie Mega, czyli nic wielkiego. Po występie Teta i dłuższej przerwie na scenie pojawił się Reks, który był zachwycony publiką i widać było, że dobrze się bawi podczas swojego show. W pewnym momencie majka przejął Terma i zaczął się szał...Dominowały kawałki z najnowszej płyty "1982", ale nie zabrakło też klasyków takich jak, np. "So amazing", lub zagrany na sam koniec, chyba najbardziej znany kawałek Termy "Watch How It Go Down", które na żywo rozwaliło mi umysł...A Bizon akurat wyszedł na fajkę, hehe. Cały koncert Portorykańczyka uważam za udany, choć mógłby być trochę dłuższy. Zdziwiony byłem, że publika nie domagała się dissu, yyyy, bisu...:) Po występie obaj ze Statikiem oddali się w ręce fanów - KAŻDY mógł podejść, cyknąć fotę, zbić pjonę, albo uzyskać podpis na koszulce. My oczywiście też skorzystaliśmy, co widać poniżej :) Robili to bez żadnej spinki i gwiazdowania. Wszyscy dostali co chcieli, ani jeden fan nie odszedł z kwitkiem - szacun za to! Na koniec jeszcze jedna ciekawostka...pojechaliśmy w czterech, a wróciliśmy w trzech...Obywatel K.G. na totalnym rauszu zniknął bez śladu. Trzeba dodać, że był bez kasy i kurtki (a piździało jak...) Na nic dzwonienie, szukanie na pobliskich stacjach benzynowych...Ostoł w WWA. Do teraz nie wiem co się z nim stało, bo Bizon nie odbiera telefonu, hehe. Mam nadzieję, że jest cały...Podsumowując - wyjazd jak najbardziej udany, choć nie dla nas wszystkich...:) Poniżej foty - może nie super jakości, ale jest dowód :) Opis w kolejności: Term podpisujący się Bizonowi na koszulce, jo i Term, jo i Statik i sam Term podpisujący czapkę. Yo!






Eneka

sobota, 19 lutego 2011

Diss jakiego nie znałem.


Mój człowiek z miasta stołecznego podsunął mi coś, co mnie absolutnie wyrwało z butów. Diss na regałowym bicie, nawinięty przez koleżkę z KRK. Nie wiem o co chodzi w tym beefie i mam to kompletnie w pompie, bo już dawno nic mnie tak nie rozbawiło. Udanego weekendu.



Pyrsk ludkowie,

Elien.

piątek, 18 lutego 2011

Numer na dziś: Afro Kolektyw - Gramy dalej


Pogoda jest dziś szpetna aż do niewytrzymania. Momentami chciałoby się wręcz zawyć jak swego czasu Pazura - "...ja tu na deszczu moknę, wilki jakieś" i nie byłoby to dalekie od prawdy. W takich momentach odpalamy coś jak niżej.Whooaaa! 
I jakie to momentami realistyczne, no nie?



Pyrsk ludkowie,

Elien.

środa, 16 lutego 2011

Scratch


Dzisiaj, drogie dzieci, zajrzymy do klasyki. Te myśl podsunął mi Jedok. A klasyka nazywa się "Scratch". Jak mniemam część już widziała i odnotowała w notesach pod "p" - jak pozycja obowiązkowa. Reszta powinna odrobić zaległości, najlepiej od razu, więc proszę przygotować sobie 1,5 h i wygodne miejsce. 
W momencie premiery w kinach (tak, tak, u nas był w  kinach, choć to dokument) raczej nie cieszył szaloną popularnością. Podczas seansu na sali było 6 lub 8 osób, nie licząc PHFNG. :) Całość do obejrzenia pod tym, bardzo ciekawym zresztą, adresem.

Przy okazji oficjalnie informuję, że prace nad nowym albumem trwają w najlepsze. Na pewno znajdą się na niej produkcje Etena, Przemyśla, Roux Spany i oczywiście BobAira. Mocno pracujemy również nad tym, by zagościli (niektórzy już to zrobili) na nim wartościowi i wyjątkowi mcees. Ale póki co cicho sza, nie tylko pieniądze lubią spokój. :)

Pyrsk ludkowie,

Elien.

czwartek, 10 lutego 2011

Ekipa - Jak dawniej...


Co bardziej zorientowani z pewnością rozpoznają twarz po prawej. Oto Hesik z Cehy zmienił nieco front i poszedł w kolaborację z człowiekiem o ksywie Kitshu. Efekt tego aliansu dostaliśmy właśnie do sprawdzenia. Piszę "my" w sensie wszyscy, nie żebyśmy my dwaj byli jacyś wyjątkowi, hehe. Link będzie na końcu. Niecierpliwi już mogą przeskoczyć do ostatniej linii tekstu.
Album oparty jest w lwiej części (9/10) na produkcjach pszczynianina i to słychać, a już na pewno rozpoznają to delikwenci zaznajomieni z albumami Cehy. Całość otwierają i zamykają kompozycje z mocną zaakcentowaną gitarą, co daje wrażenie że sprawa została przemyślana. Dalej mamy "Old school" będący jednym wielkim follow-up`em do polskiej sceny (a znalazło się tam miejsce nawet dla "Made in Poland" MCF). Album ożywa zdecydowanie w traku "Trzeba mieć", ze względu na klimat, ale o tym później. Potem mamy już równą i solidną (jakby nawinął pewien  wrocławianin - nawet sutą)  dawkę hh, której słucha się do końca bez chęci wciśnięcia knefla stop. Choć, żeby być w zgodzie z prawdą, to jeden numer usunąłbym definitywnie, bo mi nijak nie pasuje. W warstwie muzycznej całość przypomina mi nieco Ugly Duckling (szczególnie "Tłusty trak", "Rytuały", czy tytułowy "Jak dawniej..."). To co mnie nie przekonuje do końca, to przyciężkawy klimat chwilami unoszący się nad produkcjami. Niechybnie wynika to z mojego usposobienia i jednak nieuchronnych porównań. Summa summarum, także za jakość, daję big up`a.
Całość do odsłuchania tutaj.

Rzekłem, 

Elien.

sobota, 5 lutego 2011

Numer na sobotę.


Tak po prostu. Tytuł i tekst uzasadniają wszystko. :)



Howgh,

Elien.

piątek, 4 lutego 2011

Po niemieckiemu.


Dawno, dawno temu (kiedy hip-hop się jeszcze nie skończył, a jak twierdzą, czasem nawet publicznie, jego wybitni znawcy, w tym pewna średnio znana aktorka, skończył się na Paktofonice) jednym z podstawowych źródeł informacji o hh była Viva2. Tamże często gościli dżentelmeni, o których mowa w tym poście ale również wielu innych reprezentantów niemieckiej sceny. Temat z czasem się rozmył, stacja również, a w dobie coraz powszechniejszego internetu zaczęliśmy być bombardowani informacjami z ogromnej liczby źródeł. Pozostało wrażenie, że na scenie naszych sąsiadów istnieje Sido et consortes. :]
Czasem jednak, z różnych przyczyn, wraca się do niegdysiejszych inspiracji. A tam różnie się dzieje. Nasz człowiek Jedok gdzieś tam wynajduje różne atrakcyjne kąski, a ja chętnie korzystam, przy okazji nieco odświeżając pamięć. Tym razem Freundeskreis & Afrob - Exklusivinterview (FK 10, 2007). Enjoy.



Rzekłem,

Elien.