niedziela, 15 listopada 2009

Pastwisko


Pierwsze śliwki robaczywki, jak mówi staropolskie przysłowie. Franciszek Smuda debiut w roli selekcjonera ma za sobą. Mniejsza o wynik. Niewielu przed nim udawało się wygrać mecz nr 1. Leo, na ten przykład, zaczął wręcz od spektakularnej katastrofy. A potem, do spółki z drużyną, podarował mi najefektowniejszy mecz kadry jaki widziałem za mojego życia. Ponieważ było tam około 45 tysięcy świadków, jestem pewien, że nie była to halucynacja. Chyba, że zbiorowa. ;)
Również jakość pojedynku i postawę zawodników zostawiam na boku. Pierwszy mecz, inna atmosfera, młodziaki i starzy wyjadacze. Raptem kilka dni na zgrupowaniu.
To co mnie poruszyło to jakieś pastwisko, na którym rozgrywane było spotkanie. Zaniepokoiła mnie budowa w tle i uświadomiłem sobie, że to stadion Legii, będący chyba w szczytowej fazie przebudowy. Rzeczywiście, Urban sam narzekał jakiś czas temu na warunki. Ale żeby taki gnój? Cóż...
Jak bardzo trzeba mieć ograniczoną wyobraźnię, żeby organizować mecz w takich warunkach. Kibicom funduje się nie warte funta kłaków widowisko, w którym piłka robi co chce, spod nóg zawodników wzbija się kurz, natomiast w tle oglądamy cudownie goły beton... To już wolałbym oglądać katowicki dworzec PKP. Tam niektórzy chociaż dopatruj się sztuki. :]
Piłkarzom za to podarowuje się unikalną możliwość utraty zdrowia w meczu bez stawki, za to z pełnym błogosławieństwem FIFA/UEFA.
Mam nadzieję, że środowe spotkanie z Kanadą przynajmniej tło będzie miało na poziomie przyzwoitym.

Rzekłem,

Elien.

Brak komentarzy: