sobota, 16 maja 2009

eRADe


Kiedy płytę uważam za dobrą, interesującą i wartą uwagi? Kiedy przesłuchuję ją po raz pierwszy i nie wyłączam w trakcie. Bo nie muszę. Bo nie zniechęca mnie mc, który sens życia czyni li i jedynie z kolejnych najebek, chujów nawtykanych psom albo odnosi się do jakiejś ideologii, wykazując przy tym rozczulający brak elementarnej wiedzy.

I na szczęście nie miałem tego po wrzuceniu do playera płyty eRADe. Trzynaście numerów opartych na soczystych i spójnych bitach (Przemyśl i Kuba), dodatkowo okraszonych liryką, jakiej oczekuję od kogoś, kto sygnuje swoją ksywką 3 płytę. Zwłaszcza numery 4, 7, 8 i 9 dowodzą, że rap w undergroundzie ma się świetnie, wystarczy jedynie wiedzieć gdzie szukać.

Czego mi brakuje? Więcej skreczy. Nic tak nie dodaje płycie smaku jak kilka solidnych cutów. Czepię się też remiksów. Jak już wjeżdża się na takich bitach, to należy pisać, pisać i jeszcze raz pisać nowe numery, zamiast poprzestawać na małym. :)
I dla młodszych użytkowników - nic nie mówię, ale całość trwa 38 minut, czyli niecałą godzinę lekcyjną... ;) Całość do zassania tutaj

Rzekłem,

Elien.

PS. Do sprzedania: Alphard ET-65MV. Nówka.



1 komentarz:

Anonimowy pisze...

yo yo yo dzięki za recke zioom, do zoba na koncertach ;)
Rad