
Osobiste emocje to jednak tylko jedna strona medalu. Drugą jest Pana Kołtonia graniczące z pewnością przekonanie, że Wichniarek, Obraniak, Boenish i Gancarczyk zbawią/zbawiliby polską reprezentację; nastrzelają ze 3 tuziny bramek samym Hiszpanom i w ogóle doprowadzą kibiców do orgazmu... Konsekwencja i upór z jakimi upiera się przy tych piłkarzach są godne lepszej sprawy. I w związku z tym mam do Pana, Panie Kołtoń, propozycję. Pisz Pan na Miodową, że już teraz, zaraz, jesteś Pan w stanie objąć kadrę i osiągnąć z nią sukcesy, przy których nawet śp. Kazimierz Górski mógłby się schować.
Niestety - obawiam się, że nawet dogłębna znajomość składów drużyn 7. ligi niemieckiej podparta "autorytetem" Wojciecha "z Arabów znam tylko Bin Ladena" Kowalczyka nie wystarczy, choćbyś Pan na głowie stanął...
Zamiast tego warto zauważyć swoje warsztatowe braki i zrobić cokolwiek, żeby np. poprawić jakość komentarza, hę...?
PS. Oczywiście niedzielny mecz szczypiornistów z Serbami to bajka. :) Chciałbym po wtorku odszczekać to, co nabazgrałem wcześniej - że to jednak nie będzie gra o marchewkę. Zatem - już 27 stycznia wieczorem będziemy mądrzejsi..
Howgh,
Elien.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz