czwartek, 11 grudnia 2008

Rzecznik.

Kiedy niedawno leśne dziadki wybrały na szefa swojego plemienia Grzegorza Latę i ukonstytuował się nowy zarząd, stanowisko tymczasowego rzecznika PZPN objął Andrzej Strejlau. Ki diabeł? - pomyślałem. No niby gorszego i bardziej znielubianego, niż poprzedni (mój ulubiony zresztą, hehe) trudno znaleźć. A jednocześnie jakoś jeden Strejlau nie budzi mojej niechęci, a robota to dość niewdzięczna, bo już lepiej byłoby bronić O.J. Simpsona, aniżeli tłumaczyć radosną twórczość piłkarskiego betonu z Miodowej.
Czas mija, nowego - stałego - rzecznika nie widać, a tymczasem rozpętało się piekło wokół dwóch naszych eksportowych arbitrów. Chłopaki dostali od proroka bilet na podróż do Wrocławia, a media przypomniały sobie o oświadczeniach i wekslach, jakie mieli pod rygorami podpisać sędziowie. Teraz wszyscy nagle zapragnęli dowiedzieć się od PZPNu dlaczego do tej pory nie skompletował wymaganych dokumentów? Tak jakby kogokolwiek to dziwiło... Świat zdąży rozwiązać problem głodu, konflikt bałkański, ograniczyć ekspansję Chin i zabezpieczyć się przed następnym kryzysem finasowym z powodu subprime, a PZPN nadal będzie w jaskini...
Wracając do głównego wątku - co na to wszystko związek? Otóż umiłowany związek wszystkich Polaków ustami Andrzeja Strejlaua mówi tak - cytuję za Gazetą Wyborczą: "Nie wiem czy sędziowie podpisali te weksle. Szef arbitrów pan Stempniewski już po poniedziałkowym zatrzymaniu sędziego Ż. powinien poinformować mnie o tym, co z oświadczeniami. Ja nie wiem, jaka jest prawda, a Stempniewski i prawnik PZPN Andrzej Wach wyłączyli telefony".
Fajne, nie? Nie jestem biegły w tym rzemiośle, ale jak dla mnie, to samobój, strzał w stopę i kręcenie samemu sobie pętli na szyję. Co prawda gorzej się już prezentować nie mogą, ale mimo wszystko, jak to piękna katastrofa...
Na koniec to. Darujcie, nie mogłem się oprzeć. :D



Rzekłem,
Elien

Brak komentarzy: