
Kilka perełek: "Białasy są bez szans, spytaj Obamę", "Twoja niunia ma ksywę danie w 5 minut", "Z Twojej twarzy można czytać brailem".
2. Łona. Łonę widziałem po raz pierwszy. Na żywo naprawdę mocna rzecz. Pełny przegląd kawałków z 3 płyt + EP Insert i Twister na deckach. Potrzeba lepszej rekomendacji? Trochę szkoda, że scena była dość wysoka, bo to nie służy budowaniu relacji z widownią. A z widownią wyszczekany szczecinianin mógł zrobić wszystko i tylko raz uległ. Musiał zagrać Konewkę. I tu szacuken dla B.i.z.o.n.a. - to on gdzieś ze środka sali domagał się jej pierwszy i porwał resztę. :)

Nic to. W zamian dostaliśmy solidną dawkę tłustego rapu wzmocnioną wypasionymi bitami. R. zagrał kilka numerów z nowej płyty, ale prawdziwe poruszenie miało miejsce przy "Gunz still hot" (Eneka mówi, że miażdży; osobiście żałuję, że nie dane mi było usłyszeć "Midnight melodic") i numerach z płyty Cali Agents "How the west was one". I skurwiel szalał na scenie bez hypemana. :)
Anyway - warto było się wybrać za 25 pln + transport. ;) Tylko ta cena piwa...

PS. A ten ziomuś, który napierdalał płytami ze sceny (Flint?) powienien się poważnie zastanowić, zanim wpierdoli komuś kawałek plastiku w oko. Nie, kurwa, nie podoba mi się rozdawanie płyt za darmo w taki sposób. Wogle w dupie mam Wasze prezenty "wszystko po 4 pln i to, co zostało dystrybutorom w magazynach, a jest koniec roku i wrzucamy w koszty". Zwłaszcza, że mogły poczynić spore szkody na ciele. Na umyśle już wyrządziły... tym, którzy wpadli na taki pomysł.
Howgh,
Elien.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz