Oto stała się rzecz straszna. Afera. Zadyma. Skandal. Zacytuję jedynie nagłówek artykułu, a mianowicie "Sieć sklepów z dopalaczami miała sponsorować koncert rapera O.S.T.R. w klubie studenckim Uniwersytetu Śląskiego w Sosnowcu. Po awanturze, jaka się rozpętała, nie wiadomo, czy impreza się odbędzie". Całość do przeczytania tutaj.
O tym, że dopalacze to temat ostatnio równie głośny, co kontrowersyjny wiadomo powszechnie. Jednak występujące w tym materiale strony posunęły się w odsądzaniu ich od czci i wiary do granic absurdu, zahaczając przy tym o hipokryzję.
Czego tam nie ma: "Wiadomo, że jak ktoś będzie chciał zażyć dopalacze, to i tak je kupi, ale promowanie ich w klubie studenckim jest przesadą. Na inauguracji roku akademickiego wiele osób będzie chciało zaszaleć, a szczególnie pierwszoroczni studenci, którzy właśnie wyrwali się spod skrzydeł rodziców. Podsuwanie im scenariusza z dopalaczami jest niestosowne - twierdzi Justyna Mróz, studentka czwartego roku". Tak, dorośli ludzie posiadający czynne prawo wyborcze oraz posiadający cenzus wiekowy by kandydować do Sejmu i Parlamentu Europejskiego muszą się strzec złych dopalaczy i groźnych min rodziców. Za to mogą do woli chlać alkohol - legalny przecież - i rzygać po toaletach. Jestem pełen podziwu dla tej logiki.
Idźmy dalej. "Podobnego zdania jest Jacek Szymik-Kozaczko, przewodniczący samorządu studenckiego UŚ, któremu sprzedawcy dopalaczy wielokrotnie oferowali wsparcie przy organizacji wszelakich imprez, m.in. juwenaliów. - Proponowali duże pieniądze, ale nie przyjęliśmy ich, bo naszym zdaniem to nieetyczne - mówi Szymik-Kozaczko". Jako żywo nie pojmuję. Przegońmy więc producentów piwa z juwenaliów. Konsekwentnie. A może szanownemu Panu podsunąć raporty PARPy nt. skutków sprzedaży alkoholu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz