sobota, 5 grudnia 2009

Rakim - The seventh seal


Bóg na majku wrócił. I mam z tą płytą problem. Trudno komuś takiemu jak Rakim zarzucić, że schodzi poniżej wysokiego poziomu, bo takich mcees nigdy dość. Zwłaszcza, że od poprzedniego wydawnictwa minęło sporo czasu. Problemy zaczynają się przy bitach. Słucham jej kolejny raz i nie mogę się zdecydować jak to przełknąć. Z jednej strony są kawałki jak otwierający płytę How to emcee, wyrywający z butów Working for you, czy przenoszący do poprzednich LP eklektyczny Put it all the music z kapitalnym damskim wokalem i nieniszczalnym, i niepodrabialnym flow . Do tego nieco komercyjny (ale to zarzut pojawiający się przy każdej jego płycie) Won`t be long i niemal wierna kopia znanego z 18th letter Guess who's back zatytułowana Satisfaction garanteed.
I tu niestety kończą się dobre wiadomości. Bo co robią na płycie takiego klasyka rapu następujące wyroby czekoladopodobne: Walk these streets, Man above ,Documentary of a gangsta, You & I, Holy are U, Message in the song, Psychical love, Still in love? Bóg, nomen omen, jeden raczy wiedzieć. Miarą katastrofy jest w tej materii numer Dedicated, oparty na samplu z Don`t speak No doubt. Ło matko, słuchając tego mam ochotę uciekać do Chile albo afrykańskiego buszu z pomocą humanitarną. Idę o zakład, że żaden nie będący pod przymusem producent nie sięgnąłby po ten kawałek jako źródło.

Rzekłem,

Elien.

Brak komentarzy: