czwartek, 24 marca 2011

Woody Allen and his New Orleans Jazz Band.


Trafiła nam się okazja jak rzadko, a mianowicie wespół w zespół mieliśmy okazję zobaczyć na żywo legendę kina mocno pracującą z klarnetem, takoż cały, niczego sobie zresztą muzycznie, band. Opinie o kinie Allena są różne, podobnie jak o jego zdolnościach wirtuozerskich. Na jazzie znam(y) się średnio, konwencja nie jest nam jednak zupełnie obca. Inna sprawa, że muzycy postawili bardziej na show z dużą ilością solówek na klarnecie, puzonie, trąbce i banjo oraz kilkoma partiami wokalnymi. Paradoksalnie największe wrażenie zrobił niemal przysypiający bębniarz, który nie zważając na dynamiczne i rozbudowane dęciaki zaledwie delikatnie muskał swoje instrumentarium. I kiedy już myśleliśmy, że sprawy będą się miały ku końcowi tenże perkusista opuścił swoje miejsce, zapiął marynarkę jak należy, po czym wyśpiewał jeden z ciekawszych numerów wieczoru.
Sam Allen, już po bisie, chyba nieco kurtuazyjnie i z tylko jemu przypisanym poczuciem humoru stwierdził, że po reakcji publiczności są nieco przestraszeni ale również przyjemnie zaskoczeni. Jak widać na filmach na YT żywiołowa reakcja to zdecydowanie stały element koncertów tej kapeli.



Rzekłem,
Elien.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Publikuj swoje teksty w wirtualnym Czasopiśmie tworzonym przez wszystkich Czytelników.

Promuj swój blog lub pisz anonimowo.

WIRTULANDIA.pl - czytamy, publikujemy, komentujemy - docieramy do wszystkich.

Zapraszamy do wzięcia udziału w nowym projekcie.