sobota, 12 czerwca 2010

E viva Luksemburg i Mistrzostwa Świata. :/


Nie lubię powtarzać, zwłaszcza po  kimś, więc nie będzie tu nic o wielkim święcie futbolu i pominę całą resztę jaką media karmią futbolowych laików. My o randze turnieju, datach i brakujących gwiazdach pisać nie musimy, my nim po prostu żyjemy.

Piszę tę notę, bo po srogim laniu od Hiszpanów popadłem w ciężką rozkminę. I wyszło mi z tego dumania, że MŚ są po to, żebyśmy jako ubodzy piłkarsko ludkowie mogli oderwać się od przaśnej polskiej rzeczywistości. Sprawiedliwość dziejowa musi mieć miejsce, nie? ;) Żeby dobić konającego zapytam - czy ktoś widział akcję, po której wczoraj, w meczu inauguracyjnym, padł gol dla RPA? Podanie i wykończenie? I to ma być najsłabsza afrykańska drużyna? Na kontynencie, który ostatnio nie należy do mocarzy w tej kwestii (vide popisy w Pucharze Narodów Afryki)?

Porażkę Smudasów można jeszcze przyjąć, choć nie bez zastrzeżeń. Ale wczorajszy wyczyn kadry U-21 już nawet nie pokazał nam miejsca w szeregu. On nas wystrzelał po ryjoku i kazał zająć się pieczeniem ciastek, wespół z lubującym się w tym porywającym zajęciu Svenem Hannawaldem. Otóż nasi młodzi, pod wodzą A.Zamilskiego, przegrali 0:1 z... Luksemburgiem. Tak! Z Luksemburgiem U-21!  Prognoza jest taka, i to bez przesady, że najpierw graliśmy na imprezach, uprzednio się kwalifikując, potem zagramy będąc organizatorem (Euro 2012), a następnie już nie zagramy wcale...

Rzekłem, 

Elien.

PS. Na terenie Katowic i ościennych miast pilnie poszukujemy pięciodrzwiowego, czerwonego Forda Escorta, w starej budzie, z rozjebanym przodkiem. Skurwysyn uciekł z miejsca wypadku.

Brak komentarzy: