niedziela, 4 stycznia 2009

Małysz.

Cóż, lata płyną nieubłaganie, więc formy siłą rzeczy nie da się utrzymać. Mało tego, w sporcie tak loteryjnym (pogoda, sędziowie, FIS) jak skoki narciarskie, trzeba doprawdy wyśmienitego szwungu, żeby rządzić tak długo, jak rządził Małysz. Jak dla mnie mógłby już dziś oprzeć narty o ścianę i dać sobie spokój - zrobił tyle, że teraz nic nie musi. Jeśli natomiast wciąż to lubi, to będę mu kibicował, aż do zakończenia kariery. Więcej nawet - nie zdarza się, żeby któryś z moich rozmowców wyrażał się o nim z dezaprobatą, co przecież jest naszą cechą narodową - jeśli tylko komuś powinie się noga, jest w najlepszym wypadku rugany i częstowany jakże swojskim "skończył się".
Niestety są za to nieśmiertelni dziennikarze TVP1 w osobach W.Szaranowicza i S.Szczęsnego, którzy to są w stanie w trakcie konkursów powiedzieć o Małyszu, jego formie i receptach na poprawę rzeczy niemal kosmiczne... Do tego pierwszy trener - J.Szturc. Taaaaak, ten pan także jest wywlekany przy każdej okazji. I z reguły sztab szkoleniowy robi zupełnie co innego - np. dziś (niedziela) p. Adam skończył konkurs na 15. miejscu, zaś p. Szturc postulował wycofanie go z konkursu...

Jakoś mnie też nie martwi koniec Małyszomanii, to można było przewidzieć. Przez lata skoki komentował Krzysztof Miklas, przed nim Jerzy(?) Mrzygłód, oglądało to niewiele osób, a sukcesy święcił głównie Weissflog i też było fajnie. :)

Na koniec pierwszy gol Smolarka dla Boltonu. Wskoczy do 1. jedenastki, czy też dziennikarze znowu szukają asupmtu do popełnienia "ekscytującego" i pełnego domysłów artykułu? ;)



Rzekłem,
Elien.
Update.
Trafienie zaliczył również Rrrasiak. W cudownym, jedynym w swoim rodzaju, stylu. :)

Pjona. E.

Brak komentarzy: